Dzień Pierwszy. Powitanie
A więc witam.
Dzisiaj mamy 02.01.2023, a więc i tak jestem spóźniona o 1 dzień, bo zamierzałam zacząć historię z blogiem zaraz od pierwszego dnia stycznia.
Nie pierwsza rzecz która wychodzi mi z opóźnieniem. Tak samo planuję regularnie tu wpadać i o wszystkim pisać ale to życie zweryfikuję moją systematyczność.
Zacznijmy więc od tego ,, kim jestem ".
Jestem 36letnią mamą półrocznego synka, który zmienił całe moje życie. Parę lat temu moje życie zmieniło pojawienie się pewnego faceta, który obecnie jest moim mężem, podporą, ramieniem, duszą, uśmiechem, spełnionym marzeniem. Mimo że nigdy nie marzyłam o mężu, a gdzie tam o własnej rodzinie.
Żyło mi się od tak po prostu, dobrze, przy mamusi i tatusiu. Rano do pracy na 6:00, o 14:00 do domu, w domu gotowałam z mamą obiad, potem kawa, telewizor, komputer, czasem książka, wieczorem kolacja, kąpiel ... spać. Od poniedziałku do piątku. W weekendy sprzątanie domu, Kościół, obiad, telewizor, komputer, czasami jakiś wypad na kawę do babci. Latem weekendy uwielbiałam spędzać właśnie u babci. Leżak, książka, piwko, spacery, totalne lenistwo ! Tak jak gdybym w domu się nie wiadomo jak ciężko się napracowywała ... Raz do roku wyjeżdżałam na urlop na tydzień czy dwa poza swój teren , czyli poza województwo Śląskie. Bo jestem Ślązaczką z dziada pradziada i jestem z tego dumna. Nawet przez chwilę zastanawiałam się , czyby nie pisać w swojej gwarze ... ale mimo że z dziada pradziada, to aż taki perfekt mój Śląski nie jest ...
No wiec wyjazdy, wyloty ... głównie Polskie góry, parę razy nad morzem, zagraniczne np Sycylia .
I tak przeleciały mi całe moje lata 20' .Nic szczególnego, dzielenie czasu pomiędzy pracą i domem i wyjazd na urlop. Rok za rokiem. Zero zmartwień.
Potem nastąpił przełom, niemal tuż przed moimi 30' urodzinami. Wyjechałam za granicę do pracy, do Francji.
Spędzenie niemal roku poza progiem domu zmieniło ogromnie dużo w moim postrzeganiu świata i otoczenia. W postrzeganiu swojego życia. Z cichej szarej wstydliwej myszki stałam się bardziej otwarta na świat. Nie żebym się przed nim wcześniej zamykała, ale ten świat był i tyle, a moje urlopowe wyjazdy ograniczały się do leżenia na słoneczku i zajadaniu frytek. Wcześniej każde słowo krytyki sprawiało, że bardzo to w środku przeżywałam, dołowałam się.
Teraz żyję swoim życiem , krytykę potrafię przyjąć na klatę ale nie dostaję przez nią depresji. Zaczęłam mieć własne zdanie, odkryłam chęć poznawania smaków ( np pokochałam sushi czy niektóre owoce morza wcześniej mi nie znane ) . A przede wszystkim po powrocie z Francji zaczęłam inaczej patrzeć na życie dookoła mnie. W sensie takim , że gdy poznałam przypadkiem pewnego faceta, to nie uciekłam przed nim i nie zgrywałam nieśmiałem cichej niedostępnej mychy ... ale umówiłam się z nim na kawę, drugą ... a przy trzeciej trzymałam go już za rękę.
Po 2 tygdniach znajomości wiedzieliśmy oboje, że chcemy być ze sobą. Znalazłam pracę blisko jego domu bo bardzo szybko się do niego przeprowadziłam - ku ogromnemu niedowierzaniu moich rodziców.
No więc oto jestem.
Od 2 lat kochająca żona, od pół roku szczęśliwa matka, wewnętrznie ,,ja"- odmieniona ale będąca sobą.
Witam.