2. Założenie własnej rodziny czyli wielki...
Bo to nie jest tak, że zakłada się rodzinę i pyk już wszystko działa.
Co to w ogóle oznacza : założyć rodzinę.
Każdy ma swoją własną teorię , bo każda rodzina jest inna, każda ma swoją własna historię, swój własny charakter, sposób bycia.
Jeśli ja przez 30lat żyłam z mamusią i tatusiem, żyjąc na ich garnuszku, nie przejmując się rachunkami, dokładając się jedynie do zakupów spożywczych , a potem nagle wyszłam z tego domu i zaczęłam żyć z kimś innym z planami na własną rodzinę, gdzie ten plan właście trwa- to dla mnie jest to ogromny skok.
No bo tak: nagle z gruchy-piertuchy wyjeżdżam za granicę, wracam na urlop, w tym czasie z dnia na dzień poznaję pewnego faceta, z którym umawiam się na kawę, drugą , trzecią ... i pada to pytanie : zostaję w domu i próbuję z tym facetem, czy wracam za granicę i kontakt z facetem się urywa.
Bo umówmy się, nie wierzę że facet czekałby na mnie cały kolejny rok, kiedy to spotkaliśmy się 3razy.
No więc zapada nagła decyzja : zostaję w kraju. Szukam nowej pracy. Po prawie roku zmieniam na inną, dojazd miałam bardzo kiepski z jego domu. Znajduję ją niemal od razu w jego miejscowości, mieszkam w tym czasie w sumie już u niego na serio.
Po 2 tygodniach bycia razem i w sumie naszej znajomości przedstawiam go rodzinie. Nikt w to nie wierzy.
Ja ??? Ja mam faceta ? Zagorzała przeciwniczka posiadania faceta , singielka z wyboru, bardzo zadowolona i dumna singielka, zapierająca się nogami i rękoma przed płcią przeciwną . JA mam faceta ???
Po pół roku znajomości mamy już plany na ślub. Rodzina powoli się przyzwyczaja, że to chyba jednak nie jest żart, aczkolwiek nadal gdzieś są podejrzliwi ...
W końcu jest i ślub. Akurat trwa pandemia covidowa.
W sumie ... wisi nam to. Był ślub, w domu skromna uroczystość dla naprawdę najbliższych członków rodziny.
Mija rok. Zapada decyzja- dziecko. Jak nie teraz to kiedy ? Mam 35 lat. Ciąża już po drugim miesiącu starań.
Ciąża przebiega początkowo z komplikacjami, krwanienia, tabletki, leżenie, jak najmniej ruchów. Mija 12tygodni, lekarz uspokaja że 1trymestr właśnie się kończy i najgorsze za mną ... po czym następuje krwotok.
To, że dziecko się we mnie uchowało i go nie straciłam wtedy ... ach , czysty cud !
Reszta miesięcy mija bardzo błogo, siedzę w domu ze względu na owe różne perypetie w 1trymestrze, nikt nie chce ryzykować, a ja mam pracę fizyczną. Więc siedzę w domu, chodzę na spacery, wsłuchuję się w swoje ciało , aczkolwiek nie leżę i nie pachnę jak w oklepanym haśle, bo daleko mi do lekkości. Brzuch wielkościowo pasowałby do trojaczków, nogi miałam napuchnięte do granic możliwości, a pęcherz moczowy był tak bombardowany przez stopy małego, że tego uczucia do końca życia nie zapomnę ... dał mi popalić ooooj dał. Zgagi zgagi zgagi. Obalam mit : zgaga nie ma nic wspólnego z dużym owłosieniem dziecka. Mój jest łysy. Mijają tygodnie i miesiące.
Ekspresowy poród 2ygodnie przed czasem , CC, uśpienie całkowite. Po 2dobach powrót do domu ( tak tak, do domu wypuszczono mnie po drugiej dobie po cesarce ). Skwar się z nieba lał, żar tropików.
Tworzymy rodzinę.❤
Dodaj komentarz